Premier Wielkiej Brytanii, Sir Keir Starmer, znalazł się w ogniu krytyki po odmowie wykluczenia dalszych podwyżek podatków w 2025 roku. Starmer, podczas sesji pytań do premiera, stanowczo bronił swojej kanclerz skarbu, Rachel Reeves, zapowiadając, że pozostanie ona na swoim stanowisku przez wiele lat, mimo trudnej sytuacji gospodarczej kraju.
Krytyka ze strony opozycji, zwłaszcza liderki torysów Kemi Badenoch, dotyczyła działań rządu w obliczu rosnących kosztów obsługi długu publicznego. Badenoch oskarżyła Starmera o brak skutecznych działań, które mogłyby zapobiec chaosowi na rynkach. Podkreśliła, że Wielka Brytania obecnie wydaje więcej na spłatę długu niż na szkoły i szpitale, pytając o plany podwyżek podatków w nadchodzącym mini-budżecie.
Starmer unikał jednoznacznych odpowiedzi, stwierdzając jedynie, że rząd „nie może opodatkowywać problemów”, ale nie wykluczył dalszych podwyżek, jeśli będą one konieczne dla stabilizacji finansów publicznych.
Dyskusja odbyła się w cieniu rezygnacji Tulip Siddiq, ministra skarbu, w związku z zarzutami korupcyjnymi dotyczącymi jej rodziny. Siddiq złożyła dymisję po tym, jak doradca ds. etyki wykazał, że „nieumyślnie wprowadziła w błąd” opinię publiczną na temat nieruchomości powiązanych z jej rodziną.
Starmer bronił swojej decyzji o przyjęciu jej rezygnacji, określając to jako „smutną, ale konieczną” decyzję. Przypomniał, że odpowiedzialność polityczna wymaga podejmowania trudnych kroków, nawet w sytuacjach kryzysowych.
Opozycja, na czele z Badenoch, oskarżyła rząd Starmera o podsycanie chaosu gospodarczego poprzez podwyżki podatków, które miały negatywny wpływ na biznes. Badenoch stwierdziła, że dwie trzecie przedsiębiorców zmuszonych było do podniesienia cen, co dodatkowo obciąża obywateli w czasie kryzysu kosztów życia.
Reeves została również skrytykowana za brak doświadczenia w zarządzaniu gospodarką. Badenoch ironicznie podkreśliła, że Partia Pracy bardziej skupia się na symbolice pierwszej kobiety-kanclerza niż na rzeczywistej zdolności do zarządzania finansami państwa.
Starmer odrzucił zarzuty jako „tanie punkty polityczne” i przypomniał, że odpowiedzialność za kryzys kosztów życia leży po stronie poprzednich rządów konserwatywnych. Skrytykował torysów jako „ekonomicznych wandali”, wskazując na działania byłej premier Liz Truss, które, jak powiedział, „załamały gospodarkę”.
Premier zaznaczył, że rząd skupia się na wzroście gospodarczym i „słusznych, trudnych decyzjach”, które mają na celu poprawę sytuacji kraju. Mimo to rosnące koszty długu publicznego oraz niepewność na rynkach finansowych wciąż wywierają presję na rząd Partii Pracy.
Czy Starmer zdoła utrzymać stabilność polityczną i zyskać zaufanie rynku? Odpowiedź na to pytanie przyniosą nadchodzące miesiące, które mogą okazać się decydujące dla jego rządu.
Komentarze do wpisu (0)