W niedzielę, 3 listopada, do saloniku na drugim piętrze w Ognisku Polskim, przy akompaniamencie klawiszy oraz gromkich braw, wkroczyła niewysoka dama bardzo szykownie ubrana w czarne spodnie oraz pięknie zdobiony złocistym motywem kwiatowym błękitny atłasowy żakiet. W klapie żakietu przypięła perłową broszkę z innej epoki. Całości stroju dopełniła czarna torebka. Dama ta, pani Waleria Sawicka, przybyła na wyjątkową uroczystość – jubileusz swoich 102. urodzin.
Wykwintną kolację oraz program artystyczny zorganizował Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie pod przewodnictwem prezes ZPPnO – pani Reginy Wasiak-Taylor.
Pani prezes rozpoczęła uroczystą kolację słowami: „Waleria Sawicka jest jedną z najciekawszych kobiet polskiego Londynu. Mieszka w Wielkiej Brytanii od zakończenia wojny. Przemawiają za tym, że jest ciekawą osobą nie tylko jej zasługi, ale również jej liczna obecność w naszym środowisku, charyzmatyczny sposób bycia i charyzmatyczna osobowość oraz niezłomna postawa polityczna”.
Pani Waleria urodziła się 3 listopada 1922 roku na Wileńszczyźnie. Jej bogaty życiorys zaowocował wspomnieniami, których zebrani goście mieli zaszczyt tego wieczoru wysłuchać.
Wśród zaproszonych gości znaleźli się nie tylko przyjaciele zacnej jubilatki, dziennikarze polonijnych mediów, artyści, ale także nowo mianowana Konsul Generalna w Londynie, pani Renata Kowalska.
Nad oprawą muzyczną wieczoru sprawowało pieczę troje muzyków: Karolina Micor, Anita Łazińska oraz debiutujący w Ognisku Polskim Krzysztof Suwala. W repertuarze znalazły się między innymi utwory Zbigniewa Wodeckiego.
Po pierwszym toaście rozbrzmiało „Oczarowanie”.
Następnie Regina Wasiak-Taylor wraz z Ewą Wiśniewską, dziennikarką i felietonistką Tygodnia Polskiego zaprezentowały wspomnienia pani Walerii sięgające roku 1938.
Święciany na Wileńszczyźnie. Podwieczorek bożonarodzeniowy w domu Romci Stanikówny, jednej z koleżanek gimnazjalistek pani Walerii.
(…) Pierniczki, orzechy i cała masa łakoci. No i kakao z pianką. Gwar, śmiech i tyle radosnych planów na wakacje za pół roku. Zimowy dzień szybko minął, zbliżała się godzina powrotu do domu. Gosposia, która miała przyjść po nas, spóźniała się, tymczasem w obszernym domu rozpoczął się wielki ruch. Romci starsi bracia podchorążacy, którzy przyjechali na święta, urządzali wieczorem swoją zabawę. Zaintrygowana odchyliłam bordową portierę, osłaniającą drzwi salonu, gdzie parę par tańczyło już modne tango. Nagle ktoś dotknął mego ramienia i usłyszałam:
– Czy mogę panią prosić do tańca?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, wyciągnięta zostałam na środek salonu przez wysokiego oficera. Zaniemówiłam, zaskoczona porwana i osaczona. Jeszcze nigdy nie tańczyłam z oficerem. Na gimnazjalnych zabawach byli tylko koledzy szczubacy, a tu nagle obejmuje mnie wysoki porucznik. W całej swej krasie. Po chwili słyszę pytanie:
– Ile ma pani lat?
Wciąż onieśmielona, prawie szeptem odpowiedziałam:
– Piętnaście.
– Kiedy pani będzie miała osiemnaście lat, ożenię się z panią.
Pomyślałam, że oficer zwariował. Ktoś właśnie powiedział, że przyszła gosposia, wysunęłam się z ramion porucznika, który jeszcze zdążył powiedzieć:
– Czekam na panią jutro o jedenastej w kawiarni „Łabędzia”.
Kolejne wspomnienia przywołały ważne historyczne momenty jak wkroczenie wojsk niemieckich do Polski 1 września a później sowieckich.
Najbardziej wstrząsający był opis z października 1939 oraz kwietnia 1940 roku.
Mój ojciec Władysław Luro, dyrektor gimnazjum i liceum imienia Józefa Piłsudskiego został podstępnie wyprowadzony z domu pod pozorem odbycia rozmowy z komendantem miasta. Był koniec października, niedziela, bo właśnie wybieraliśmy się do kościoła. Dwóch oficerów sowieckich zapewniło moją matkę, że ojciec wróci za pół godziny. Już nigdy go nie zobaczyliśmy. 13 kwietnia w nocy z bagnetami wymierzonymi w nasze plecy, opuściłyśmy Święciany.
Pani Waleria opisywała wywózkę wraz z matką i siostrą do Karagugi przez Czelabińsk, gdzie w pociągu zapoznała państwa Jakubiańców. Ciężka praca przy fundamentach pod składy zboża w nocy, w 40-stopniowym mrozie ogrzewała jedynie myśl o poczynaniach generała Andersa.
Pewnego razu po ciężkim dniu pracy polską brygadę obiegła wiadomość, że na miejscu pojawił się polski żołnierz. Wiedziona ciekawością nasza bohaterka, pani Waleria, udała się do pomieszczenia odpoczynku i rozgrzewki.
W oparach dymu papierosowego, które wypełniały izbę, dojrzałam wysoką postać w mundurze, opartą o kaflowy piec. Na futrzanej czapce, srebrzył się polski orzełek. Serce zabiło mi szybciej ze wzruszenia. „O Boże!” – pomyślałam. „To przecież cud, że widzę przed sobą tutaj, na tym elewatorze polskiego żołnierza”. I nagle polski żołnierz zbliża się do mnie i słyszę:
– A pani dlaczego nie przyszła wtedy do kawiarni?
Ku zadowoleniu gości jubilatki, dalsza część opowieści skupiała się wokół oświadczyn oficera Jakubiańca, syna jak się okazało zapoznanych w pociągu państwa, oraz wymiany czułych listów z panią Walerią.
Wojna trwała nadal a pani Waleria w 1944 roku na pokładzie statku Batory przybyła do południowych Włoch, aby podjąć pracę w biurze ośrodka łączności. Nie zapomniała jednak o wysokim kapitanie.
Któregoś dnia zjawił się kapitan Jakubianiec. Zamiast w kawiarni ‘Łabędzia’ w Święcianach, spotkaliśmy się w kasynie oficerskim w Bari. Na stole było pełno herbacianych róż, a znajdujący się tam zespół zagrał sentymentalną piosenkę mówiącą o szczęściu odnalezienia się i spotkania. Było naprawdę romantycznie, ale i smutno. Wiedzieliśmy, że już nigdy nie wrócimy do Święcian.
Ta romantyczna historia, która poruszyła serca wszystkich zebranych w saloniku Ogniska Polskiego miała swój ciąg dalszy. Zakochanym było dane spotkać się po raz kolejny.
Dziwnym zrządzeniem losu jeszcze raz spotkaliśmy się w obozie wojskowym na północy mglistej Anglii, w przeddzień demobilizacji w roku 1947. Załamani, rozgoryczeni, oszukani, pozostawieni sami sobie musieliśmy zacząć budować nasze życie w obcych warunkach, wśród obcych ludzi. Ojczyzna nasza nie była wolna. Kapitan z tym samym sentymentem próbował namówić mnie na wyjazd za ocean, dokąd się wybierał. Ja jednak zostałam w Anglii i teraz kiedy wspominam tę historię, myślę: A może trzeba było popłynąć?
Pani Waleria uśmiechnęła się tajemniczo, odpowiedź na to pytanie pozostawiając otwartą.
„Anglii już nie porzucę” – odpowiedziała tylko.
Pani Waleria związała się z Anglią już na zawsze. Była częścią powstałej w 1939 roku polskiej sekcji BBC.
W grudniu 2005 roku stacja nadała ostatni program, o czym wspomniała Elżbieta Smoleńska, sekretarz ZPPnO oraz wieloletnia dziennikarka Sekcji Polskiej BBC. Impreza pożegnalna odbyła się właśnie w Ognisku, na której obecne były obie panie.
Pani Elżbieta przypomniała też postaci legendarnych korespondentów BBC, Jacka Kalabińskiego, Ludwika Lewina i szefów Sekcji Polskiej: Eugeniusza Smolara i Krzysztofa Pszenickiego, autora książki „Tu mówi Londyn. Historia Sekcji Polskiej BBC”.
Na koniec była dziennikarka BBC przytoczyła słowa Winstona Churchilla: „Jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym i na pewno właśnie można to powiedzieć o takich osobach jak pani Waleria. Osoba o niespożytej pogodzie ducha i życzliwości, która niewątpliwie tworzyła atmosferę i etos polskiej sekcji BBC”.
Wśród licznych toastów na cześć wyjątkowej solenizantki znalazł się też ten od pani Konsul. Pani Renata Kowalska mówiła:
„Myślę, że jak większość z Państwa mam po raz pierwszy okazję uczestniczyć w sto drugich urodzinach, to jest naprawdę coś. Trzeba zasłużyć, żeby znaleźć się na takim przyjęciu, w takim gronie. W moim przypadku mieć jeszcze ten honor i przyjemność, żeby siedzieć po prawej stronie szacownej jubilatki. (…) Trzeba być naprawdę wyjątkową osobą, żeby los dał nam taką szansę”.
Jak się okazało chwilę później, pozycja pani Konsul u boku jubilatki okazała się bardzo pomocna, gdyż zdmuchnięcie 102 świeczek to nie lada wyzwanie! Na szczęście przy wsparciu polskiej dyplomacji oraz przyjaciółki pani Walerii, Alicji Szkuta, wszystkie świeczki na urodzinowym torcie zostały zdmuchnięte i po uroczystym odśpiewaniu „200 lat” życzeniom i toastom nie było końca. Obdarowana kwiatami i prezentami pani Waleria chętnie dzieliła się anegdotami ze swojej długoletniej pracy.
Na koniec wspólnie odśpiewano „Gdzie się podziały tamte prywatki”, a pani Waleria uśmiechała się przez cały czas. Kto wie, może przypomniał jej się tamten świąteczny podwieczorek z 1938 roku w wileńskich Święcianach? A może tak właśnie wyobrażała sobie swoje 102. urodziny?
„Nie przejmujmy się, co będzie jutro” – lubiła podobno powtarzać podczas wypraw do Hiszpanii. I może to właśnie jest recepta na długowieczność?
Serię podkastów o biografii pani Walerii Sawickiej autorstwa Elżbiety Smoleńskiej można znaleźć na stronie internetowej Muzeum Pamięci Sybiru:
Podkast autorstwa Joli Piesakowskiej w języku angielskim o udziale Pani Walerii w walkach pod Monte Cassino jest na stronie internetowej Ogniska Polskiego.
Komentarze do wpisu (0)