„Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie” – przysłowie stare jak świat, a jakże prawdziwe.
Przyjaciel to powiernik, zwolennik, protektor, można nawet powiedzieć nasz fan, ale też
Krytyk, a czasem przeciwnik.
Autor „Małego księcia”, Antoine de Saint-Exupéry powiedział kiedyś: „Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać.”
Czyż to nie piękne stwierdzenie? Nasze skrzydła czasem zapominają jak latać, a w kontekście emigracji, tych momentów bywa wiele.
Większość z nas znajduje się w zupełnie nowej dla siebie sytuacji, wśród obcych ludzi, z dala od rodziny, często nie znając języka. Dla niektórych osób może to być zbyt wiele. Mija sporo czasu i wysiłku, zanim odnajdujemy się w tej nowej rzeczywistości. Droga ta nie zawsze jest łatwa. A odważę się nawet na stwierdzenie, że nigdy nie jest łatwa.
Podejrzewam, że każdy z nas miał chwile zwątpienia, nawet jeśli głośno się do tego nie przyznał. I w takich chwilach pojawia się nasz cichy anioł. Przyjaciel. Osoba, która nas zna i instynktownie wie czego nam potrzeba. Osoba, która wie, kiedy chcemy porozmawiać, a kiedy pomilczeć. Jest zawsze obok. Może się z nami nie zgadzać, ale nas wesprze. Przytuli, gdy zatęsknimy i poklepie, gdy osiągniemy sukces.
Przyjaciele na emigracji zastępują nam rodzinę. Wyjeżdżając do innego kraju często zostawiamy rodziców, dziadków i całą dalszą rodzinę. Życie w Polsce toczy się dalej. Bez nas. Rodzą się nowi członkowie rodziny, inni odchodzą. Nie zawsze możemy być obecni w tych ważnych momentach. Jest nam wtedy smutno i ciężko. Ale nasze ciche anioły czuwają. Przeżywają rozterki razem z nami.
Gdzieś kiedyś przeczytałam, że prawdziwa przyjaźń to taka, kiedy po latach dzwonisz do przyjaciela a on powie: jak miło Cię słyszeć. Nie zgani Cię. Nie zrobi wymówek, dlaczego dopiero teraz dzwonisz. Szczerze się ucieszy i rozmowa potoczy się tak, jakbyście słyszeli się wczoraj.
Ja też miałam to ogromne szczęście, że zaraz po przyjeździe do Anglii, na mojej drodze pojawił się taki cichy anioł. Przyjaciel, który obdarzył mnie zaufaniem, kiedy tego bardzo potrzebowałam. Później nasz kontakt urwał się na 10 lat. Jednak los chciał, że odnaleźliśmy ponownie drogę do siebie. I choć anioł ten ma już prawdziwe skrzydła, jego przyjaźń była dla mnie bardzo cenna.
Później spotkałam kolejne anioły. Wspierały mnie w trudnych chwilach, kiedy nie mogła być przy mnie rodzina, a kiedy myślałam, że moje skrzydła są już połamane, moi przyjaciele uświadomili mi, że to nieprawda i że nie można się poddawać.
Bywało też tak, że potrzebowałam kopniaka i takiego też otrzymywałam. Niektóre moje wybory wyjątkowo nie przypadły do gustu moim przyjaciołom, ale nigdy nie usłyszałam od nich „A nie mówiłam?”
Grono moich przyjaciół jest bardzo wąskie, ale za to najlepsze, jakie mogłam sobie wymarzyć.
Mam też przyjaciół w Polsce. Takich od wielu lat. Przyjaciół, których odwiedzam, kiedy tylko mogę. Wspominamy stare czasy i pijemy wino przy ognisku.
Dziękuję Wam kochani przyjaciele za to, że jesteście przy mnie, za to, że mnie wspieracie i wierzycie we mnie. Jesteście moją ostoją i bezpiecznym portem na tym burzliwym oceanie jakim jest emigracja. Nigdy Wam tego nie zapomnę i zawsze będę dla Was.
Doceńmy naszych przyjaciół i zróbmy dla nich coś miłego. Nie czekajmy do urodzin. Zróbmy to już dziś. Pokażmy im, jacy są dla nas ważni!
Pozdrawiam Was moim wielkim emigranckim sercem!
Magda
Komentarze do wpisu (0)