Jutro w egipskim Szarm el-Szejk zawarty zostanie pokój w trwającym już dwa lata konflikcie izraelsko-palestyńskim. W uroczystym podpisaniu papierów pokojowych uczestniczyć będzie dwudziestu światowych przywódców, wśród których obecny będzie ojciec porozumienia – Donald Trump, któremu pomimo wszelkich starań i auto-promocji nie udało dopiąć się swego i otrzymać tegorocznej pokojowej Nagrody Nobla, o którą ubiega się od 2019 roku twierdząc, iż zakończył już siedem konfliktów zbrojnych (tegoroczną nagrodę otrzymała Maria Corina Machado – wenezuelska opozycjonistka).
Dobrze, że przynajmniej na Bliskim Wschodzie dźwięki artyleryjskich wystrzałów ucichną, bo wszelakie konflikty zbrojne wywołać mogą nieprzewidziane przez nikogo konsekwencje.
Ale obecni na jutrzejszej ceremonii przywódcy poważnie powinni zastanowić się nad odpowiedzialnością za szkody, które narodowi palestyńskiemu wyrządził rząd Izraela. W zamachu z 7 października zginęło 1,200 Żydów. Działania armii izraelskiej pochłonęły tysiące niewinnych ofiar, które zginęły na rzecz walki z Hamasem. Blokowanie i zatrzymywanie pomocy humanitarnej dla głodujących Palestyńczyków powinno być piętnowane i karane. A wszystko to w celu utrzymania władzy przez obecnego premiera Izraela – Benjamina Natanjahu. To on – Bibi – przez wielu Izraelczyków uważany za bohatera narodowego – na rzecz swojego przywództwa i ochrony współpracy z prawicową stroną izraelskiej sceny politycznej szedł w zaparte twierdząc, iż działania te nakierowane są tylko i wyłącznie na zneutralizowanie palestyńskiej organizacji terrorystycznej. W praktyce, mając do dyspozycji jedną z najbardziej nowoczesnych światowych armii i doskonale wyszkolonych agentów mogło się to stać szybciej i bezboleśnie. Tutaj chodziło o eksterminację i wypędzenie narodu palestyńskiego z ziem, które od dziada pradziada do nich właśnie należą.
20-ka światowych przywódców powinna od jutra rozpocząć rozmowy na temat pomocy, jaką Palestyna powinna otrzymać na rzecz odbudowy zniszczeń. I tu dla mnie rzecz oczywista – dużą część tych środków powinno popłynąć z izraelskiego budżetu jako zadośćuczynienie za cierpienie i krzywdę. Hipokryzją świata jest bowiem pominięcie tego wątku, gdy w wojnie za naszą wschodnią granicą odpowiedzialnością za konflikt rosyjsko-ukraiński obarcza się stronę rosyjską (rzecz oczywista) a fundusze na poczet odbudowy zniszczonej Ukrainy planować brać z odsetek od aktywów rosyjskich zalegających w zachodnich bankach…
to tyle ode mnie…
ar.t
Komentarze do wpisu (0)