Ciało kobiety nieodkryte przez spółdzielnię mieszkaniową ponad dwa lata
Mieszkańcy bloku w południowym Londynie rozważają podjęcie działań prawnych przeciwko spółdzielni mieszkaniowej Peabody po tym, jak ich sąsiadka leżała martwa przez dwa i pół roku, zanim jej ciało zostało znalezione – pomimo ich wysiłków, aby podnieść alarm.
Audrey mieszka w Lord’s Court, nowoczesnym trzypiętrowym bloku w Peckham, od 2018 roku. Żywo pamięta dzień, w którym policja wyważyła drzwi mieszkania znajdującego się bezpośrednio naprzeciwko niej.
„Jak tylko drzwi zostały otwarte, wiedziałam, że stało się coś złego. Można to było po prostu zobaczyć na ich twarzach” – mówi Audrey.
Wewnątrz schludnego, jednoosobowego mieszkania policja znalazła szczątki 58-letniej sekretarki medycznej Sheili Seleoane. Była niewiele więcej niż szkieletem, ubranym w niebieskie spodnie od piżamy i biały top. Policja nie uznała śmierci za podejrzaną.
Wewnątrz lodówki deser trifle wskazywał, jak długo leżało tam jej ciało. Przeterminował się dwa i pół roku wcześniej.
Dla sąsiadów Sheili już od dawna było oczywiste, że coś jest nie tak. Sąsiadka mieszkająca pod mieszkaniem zmarłej miała kłopoty z pojawiającymi się u niej larwami, np. przy zmianie żarówki na suficie. Kiedy zadzwoniła do spółdzielni Peabody, ale powiedziano jej, że nie zajmuje się larwami.
Nie była jedyną sąsiadką, która zgłaszała obawy w kolejnych tygodniach i miesiącach. Na piętrze zmarłej unosił się odór. Mieszkańcy z tego samego piętra mówią, że próbowali umieścić ręczniki i prześcieradła pod drzwiami, aby nie czuć tego zapachu.
Było też jasne, że Sheila już tam nie mieszka. Jej poczta zaczęła się przelewać ze skrzynki na listy, a wycieraczka – podpierana pod drzwi przez sprzątaczki – nigdy nie wracała na swoje miejsce.
Do Peabody dzwoniono w tej sprawie wiele razy. Sąsiedzi zrobili wszystko, co mogli, aby podnieść alarm i wielokrotnie mówiono im, że ktoś przeprowadzi śledztwo, jednak nikt się nie zjawił.
Po śmierci Sheili, jej czynsz przestał być płacony, w związku z czym spółdzielnia wysłała do niej listy, e-maile oraz zostawiła wiadomości głosowe. Ale nikt nie odwiedził mieszkania, aby sprawdzić, co się dzieje, pomimo tego, że zmarła zawsze płaciła czynsz na czas, odkąd wprowadziła się do mieszkania w 2014 roku.
Zamiast tego, bez rozmowy z Sheilą, spółdzielnia Peabody złożyła wniosek, żeby pieniądze z Universal Credit były wypłacane bezpośrednio do spółdzielni. Wniosek został rozpatrzony pozytywnie, co oznaczało, że w marcu – siedem miesięcy po śmierci Sheili – jej czynsz był płacony w świadczeniach z Departamentu Pracy i Emerytur bezpośrednio do Peabody.
Spółdzielnia przeprosiła za sytuację.
Komentarze do wpisu (0)