Niecodziennik mundialowy odc. 3 –
Każdy, komu pod czaszką skrzypią w miarę sprawne neurony, zorientował się już, że Polska grała na mundialu futbol brzydki, wyrachowany, oparty głównie na destrukcji i wkładaniu przeciwnikom kija w szprychy.
Czy mogliśmy grać ładnie i efektownie?
Mecz ⅛ finału z Francją pokazał, że tak. W meczu z obrońcami tytułu zagraliśmy odważniej, bardziej ofensywnie, dając naszym pomocnikom szanse na rozegranie akcji kombinacyjnej.
Piotr Zieliński przypomniał, że jest jednym z najbardziej kreatywnych środkowych pomocników w Europie.
Pomimo przegranej znowu poczuliśmy przyjemne mrowienie w sercu, bo zobaczyliśmy reprezentację, która ma ochotę strzelać gole i nie myśli tylko i wyłącznie o okopaniu się przed własnym polem karnym. Nasi futboliści grają przecież w uznanych europejskich klubach. Wystarczy, żeby umiejętności, które tam prezentują przywozili na mecze reprezentacji.
Moim zdaniem problem tkwi w braku wiary w to, że jako kolektyw możemy coś ugrać. Słusznie diagnozował to na początku pracy z biało-czerwonymi Paulo Sousa. “Musicie zmienić swoje podejście mentalne i nabrać mentalności zwycięzców” – mówił wtedy. Reprezentacja pod wodzą Sousy miała swój ofensywny styl i była głodna goli.
Oglądanie meczów kadry było emocjonującą podróżą i “last but not least” mogliśmy mieć pewność, że jeśli drużyna straci bramkę zawodnicy nie spuszczają głowy z rezygnacją. Wręcz przeciwnie moglibyśmy się spodziewać walki o lepszy wynik do ostatniej sekundy spotkania.
Czy tęsknię za Sousa ? Niespecjalnie. Chciałbym jednak, żeby nasze atuty ofensywne były w pełni wykorzystywane. Chciałbym znowu poczuć przyjemność z oglądania meczów kadry.
Te mistrzostwa są kapitalne pod względem sportowym. To prawdziwa pieśń na cześć futbolu ofensywnego. Brawurowy pressing Japonii czy Kanady, niesamowity pojedynek Kamerunu z Serbią w fazie grupowej, na długo pozostanie w kibicowskich sercach i umysłach, powodując przyjemne ciarki na naszych plecach. Za to właśnie pokochaliśmy piłkę nożną. To jedna z nielicznych dyscyplin, w których potencjalnie słabsza drużyna może dzięki determinacji, pasji i fantazji pokonać faworyta. (Kiedy kończę pisać ten felieton, Maroko eliminuje Hiszpanów w ⅛ finału).
Bardzo chciałbym, żeby nasza reprezentacja zagrała piłkę, która nas porwie, zachwyci i chociaż na moment pozwoli nam zapomnieć o problemach codzienności.
W oczekiwaniu na piękną grę naszych Orłów rozkoszujmy się fazą pucharową katarskiego mundialu.
Najlepsze dopiero przed nami…
Kacper Cichecki
Komentarze do wpisu (0)