Może mi ktoś zarzuci, że robię do swego gniazda. Może ktoś powie, że wyolbrzymiam albo, że się mylę. Może w końcu ktoś powiedzieć, żem głupiec i pomyleniec. Wszystko to przyjmę i obiecuję, że sprawy o zniesławienie do sądu nie podam i medialnej wojny na ten temat nie rozpętam. Bo to dziś o mediach będzie, które w moim skromnym mniemaniu przekroczyły właśnie linię markacyjną swego powołania.
Ja rozumiem, że “żądza sensacji” dominuje w branży. Ale ostatnie doniesienia brytyjskich mediów o tym, że Monarcha miłościwie nam panujący walkę z rakiem podjął na miejscu do końca nie była. Nie to, że poddani wiedzieć nie powinni. Wręcz przeciwnie. Wiedzieć muszą. Ale roztrząsanie się w głównych telewizyjnych dziennikach o tym, co, jak i dlaczego przez godziny całe wydaje mi się nie na miejscu. Tragedia to wielka, że kolejna osoba czas swój spędzać będzie walcząc o życie. Co więcej zmroziło mnie i zniesmaczyło wydanie naszego polskiego Onetu, gdzie jednym z artykułów był wywód na temat życia drag queen i dlaczego powinniśmy się “przestać ich bać”.
Takich przykładów można podać tysiące. Nie w tym rzecz. Chodzi natomiast o to, że media zaczynają skupiać się na zupełnie niepotrzebnych tematach. Jakby odrzucając te, które dla zwykłego śmiertelnika mają znaczenie. Jakby celowo odwracać uwagę od spraw ważnych. I od tego, by wyzwolić w człowieku chęć do biernego tylko oglądania (z angielska nazywa się to passive pleasure) a nie do działania.
Media choćby nie rozwinęły tematu zakazu produkcji i używania papieru toaletowego w krajach członkowskich Unii Europejskiej. Nie spoglądają i nie rozliczają polityków z podróży odrzutowcami na kolejne szczyty mówiące o potrzebie ochrony środowiska. Media nie wskazują i nie pytają o kolejne przepisy, które prowadzą do zniewolenia człowieku kontrolując jego wydatki monety zastępując pieniądzem elektronicznym. Ludzi mediów nie interesuje i nie zastanawia fakt przepisów ustanowionych w Polsce a mówiących o 6-ścio godzinnym okresie od otrzymania biletu do wojska a stawienia się w jednostce. To umknęło. Umyka i coraz bardziej większą przepaść buduje między zwykłym obywatelem a jego wybrańcem, kiedy nie pytamy czy sami politycy stawią się ze zwykłym przysłowiowym Urbańskim w jednostce wojskowej, by z narażeniem życia, gdy taka konieczność przyjdzie, bronić granic i honoru Polski i Polaków (swoją drogą ciekaw jestem, czy dzieci naszej politycznej wierchuszki też przepisy te dotyczą). Ludzie mediów nie rozumieją, bądź nie chcą zrozumieć, iż ciągle mówienie o osobach przez znaczną część świata traktowaną jak “persona non grata” nabija jej tylko punkty poparcia i za parę miesięcy świat może zupełnie być w innym miejscu.
to tyle ode mnie…
Komentarze do wpisu (0)