Co miało się stać się stało. Brytyjczycy dokonali zmiany i po czternastoletniej dominacji konserwatystów na kolejne pięć lat (przynajmniej w teorii) zamienili ich na centrowych socjalistów z Partii Pracy.
Przyczyn tak miażdżącej porażki Torysów można upatrywać na wielu frontach. Ale degrengolada zaczęła się za rządów Borisa Johnsona, który okazał się narcyzem chcącym dorównać swoją wielkością premierowi zeszłego stulecia, Winstonowi Churchilowi. Nie udało się byłemu premierowi. I nie udało się całej partii przekonać wyborców do słuszności swojej polityki. Przetasowania na fotelu premiera, brak sukcesów w temacie służby zdrowia i polityki migracyjnej podkopały narodu do samego Rishi Sunaka jak i pozostałych polityków z pierwszych ław, którzy dostali wczoraj czerwoną kartkę (choćby Penny Mordaunt, Steven Barker czy Liz Truss). Część czując pismo nosem już przed wczorajszym głosowaniem sprytnie wycofała sie z politycznego życia (Theresa May, Michael Gove). Teraz pytaniem pozostaje, kto, jeśli nie Rishi Sunak może poprowadzić konserwatystów w ławach rządowej opozycji?
Na drugim końcu osi jest zwycięska Partia Pracy z jej liderem Sir Keir Starmer’em, który od czterech prawie lat zmieniał i przygotowywał swoich partyjnych kolegów do wczorajszego sukcesu. Jak sam nowy premier twierdzi teraz nie liczyć będzie się partia a naród. Czas pokaże, bo jak sam w dzisiejszym porannym przemówieniu podkreślił czeka go i cały rząd ciężki czas zmian. Zmian, które (jak sam twierdzi) odmienią Wielką Brytanię.
Po środku tego wszystkiego zaś stoi partia Reform UK z jej liderem Nigelem Farage’m, który po siedmiokrotnych próbach za ósmym razem zasiądzie w Izbie Gmin startując z listy brexitowego Clacton. Wraz z trzema partyjnymi kolegami (wciąż bazując na wynikach exit polls) nie będzie języczkiem u wagi, lecz jedynie kolorowym dodatkiem do wciąż dwubiegunowej sceny politycznej Wielkiej Brytanii.
to tyle ode mnie…
ar.t
Komentarze do wpisu (0)