No i stało się to, co według Europy stać się nie powinno. 47 prezydentem Stanów Zjednoczonych został Donald Trump. Jak się okazuje – przynajmniej w Ameryce – przez niektórych wielbiony. Przez innych znienawidzony. Bez względu na to, jakie budzi w nas emocje przyszły prezydent zmieni świat. Ameryka, o czym sam wielokrotnie mówił sam prezydent-elekt odseparuje się od Starego Kontynentu stawiając Amerykę na pierwszym miejscu czyniąc ją znowu wielką. Zgodzę się tutaj z Bartoszem Węglarczykiem, który na stronach Onetu napisał dziś, iż Europa musi stać się jednością w obliczu nowej sytuacji. A ta była przygotowana na dżentelmeńskie gesty wobec przyszłej Pani Prezydent. Teraz zamiast lekko ściskać dłoń przywódcy europejscy (i nie tylko oni) będą musieli znosić męskie powitania z przyszłym włodarzem Białego Domu.
Zastanawiające w tym wszystkim jest to, że tuż przed wyborami badania wskazywały, iż to Kamala Harris niewielką przewagą, ale zwycięży w tym biegu. Diabeł tkwi jednak w szczegółach i jak zauważyli niektórzy znawcy tematu, nie wszyscy amerykańcy wyborcy określili w badaniach swego typu. Albo, co też prawdopodobne, wyniki sondażowe oparte były na granicy błędu statystycznego, więc wszystko mogło się zdarzyć (wskazywano bowiem jednopunktową przewagę Kamali Harris).
Donald Trump w swojej kampanii zapowiadał walkę z imigracją. Zapowiadał poprawę sytuacji bytowej Amerykanów. Co ważniejsze, zapowiadał, iż uczyni Amerykę na powrót wielką. I ludzie mu uwierzyli. Gdziekolwiek taki kandydat by się nie pojawił wyborcy w większości na niego by zagłosowali. Kto się temu dziwi niech spojrzy na nasze europejskie podwórko. W ilu krajach prawica głosząca podobne idee dochodzi do władzy lub współrządzi? Mamy dość problemu imigrantów, złej sytuacji materialnej i potykającej się współpracy międzynarodowej. Idee izolacjonizmu od jakiegoś czasu nabierają znaczenia. I rolą naszych wybrańców powinno być zaradzić temu i rozbudzić w nas idee współpracy. Bo tylko tak będziemy równorzędnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. To nic, że na czele tego partnera stanie najstarszy (78 lat) wybrany prezydent. To nic, że ma on długi sięgające kwoty prawie 2 miliardów dolarów. Przywykło się uważać Amerykę za światło demokracji, więc Amerykanie skorzystali z tego światła.
to tyle ode mnie…
P.S. A Kamala Harris ktoś zapyta? Według mnie zejdzie ze sceny znokautowana. I już jej więcej na politycznej scenie nie zobaczymy. Przegrała jej wizja Ameryki. Przegrała wiara, że Amerykanie gotowi są na Kobietę – prezydent. A Partia Demokratyczna niczym brytyjska Partia Konserwatywna będzie musiała lizać rany po potyczce szukając nowych liderów, którzy staną w polityczne szranki z amerykańskim Goliatem.
Miłego odsłuchu na
www.islandersradio.co.uk
#RadioIslanders
#PolonijnaPlatformaRadiowa
#ZawszeZTobą
#CentrumNajlepszejMuzyki
#WrittenOffTheRecord
#ArekTylza
Komentarze do wpisu (0)