Świat katolicki zatrząsł się w posadach po tym, jak Papież Franciszek w udzielonym wywiadzie jednemu z argentyńskich portal internetowych stwierdził, iż Kościół katolicki gotów jest na zniesienie celibatu wśród księży. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż dojście do takich wniosków zajęło hierarchii kościelnej parę setek lat. Rodzi się pytanie dlaczego teraz a nie lat parenaście temu? Czy zawdzięczamy to odwadze i nowemu spojrzeniu na świat Franciszka, który jeszcze w 2019 roku głosił poglądy zgoła przeciwstawne czy w grę wchodzą inne czynniki, które zwykłemu śmiertelnikowi znane być nie mogą? To, że jak stwierdził Papież “celibat był rozwiązaniem tymczasowym” wydaje się nie mieć tutaj znaczenia, bo ta “tymczasowość” trwała od końca średniowiecza. A może ma? Przecież w takich warunkach to głównie Kościół dziedziczył dobra po zmarłym duchownym. Mnie ten mały “rewizjonizm” nie ukrywam cieszy, bo spoglądając na inne religie, często katolicyzmowi bliskie można było pozazdrościć ich duchownym możliwości życia w rodzinie, która stanowi przecież podstawową komórkę całego społeczeństwa. A jak katolicki ksiądz ma nauczać młodych choćby o życiu w rodzinie, której nakazem Kościoła jest pozbawiony?
Brytyjski rząd przedstawił w mijającym tygodniu projekt budżetu, który miałby Wielką Brytanię wyprowadzić “na prostą” w postcovidowym czasie. Jak zawsze obiekcje ma parlamentarna opozycja. Ale sposób, w który to przedstawia jest naprawdę godny pochwały. Zawsze zadziwiał mnie sposób wyrażania dezaprobaty w brytyjskim świecie. I to nie tylko tym politycznym. Co prawda Brytyjczycy zostawili w domu kapelusze i meloniki, ale maniery dżentelmeńskie wciąż płyną w ich krwioobiegu.
A sam budżet? Pierwszą i znamienną informacją jest ta, iż brytyjska gospodarkę ominie recesja. Najważniejszym przesłaniem brytyjskiego pierwszego finansisty jest to, iż rząd chce, by jak najwięcej obywateli Wielkiej Brytanii wróciło czynnie do życia zawodowego. Korzyści tego są wielorakie. I dla samych obywateli i dla rządu, który liczy dziś każdego wydanego funta.
Jak się okazuje Polska ma pierwszego kowboja. Choć nieoficjalnie mówiło się o tym już od jakiegoś czasu, to teraz Zbigniew Ziobro dał się sfotografować z pistoletem w spodniach. Pierwszy buntownik obozu władzy tłumaczył się, iż pozwolenie na broń posiada i nawet praktykuje strzelnictwo podczas swych weekendów, więc prawa w żaden sposób złamać nie mógł jak na Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego w jednej osobie przystało. Ale…ale…diabeł(ek) jak zawsze tkwi w szczegółach, bo polskie prawo o zgromadzeniach publicznych (a Z.Z złapany został “na gorącym uczynku” podczas składania kwiatów w Kopalni Węgla Brunatnego w Bełchatowie, co podlega zgodnie z prawem pod zgromadzenie publiczne) zakazuje noszenia broni podczas takich wydarzeń. To po pierwsze. Po drugie ministerialna góra pokazała gdzie ma służby, które odpowiadają za ochronę najważniejszych osób w państwie. Więc złamał czy nie złamał? Oto jest pytanie.
to tyle ode mnie…
Komentarze do wpisu (0)