Niby było to oczywiste, ale świat wstrzymywał oddech i zastanawiał się, czy obecny prezydent Stanów Zjednoczonych będzie miał siłę (bo odwagi mu nie brakuje) wystartować w nadchodzących wyborach mierząc się prawdopodobnie jak przed czterema laty z Donaldem Trumpem. Tym razem role się odwracają i to Joe Biden startuje z pole position mając w przeciwieństwie do byłego prezydenta przewagę w postaci braku skandali i procesów, o których od czasu do czasu aż huczy w szerokim świecie. Co prawda część obserwatorów życia w Ameryce wieściło, iż obecna głowa państwa może najwyraźniej odpuścić i choćby scedować batalię na obecną wiceprezydent Kammalę Harris, ale 80-letni dziś Joe Biden chce pokazać jak należy zwyciężać pomimo przeciwności, które piętrzą mu się pod nogami a sami obywatele z zastanowieniem spoglądają na to, iż w przyszłym roku w prezydenckie szranki być może stanie dwóch 80-cio latków. Społeczeństwo się starzeje, więc nie dziw temu, że i kandydatów na światowego kalibru lidera też będziemy mieć w podeszłym wieku.
Wielka Brytania niektórym jawi się jako kraj miodem płynącym, gdzie każdy żyje w warunkach iście do pozazdroszczenia. Jednak z najnowszych analiz wynika (ich źródła niestety BBC nie podało), iż ponad dwa miliony dzieci żyje w zatłoczonych gospodarstwach domowych, a trzysta tysięcy dzieli łóżko w tym domostwie przynajmniej z jedną z najbliższych ich osób. Jak się okazuje brytyjski rynek mieszkaniowy od dłuższego już czasu boryka się z kłopotami przestrzennymi, na którym najbardziej cierpią jego użytkownicy. Rządzący zapowiadają zmiany, a tymczasem grunty sprzedawane są w cenach jak za przysłowiowe zboże wszystkim tym, którzy chcą, a przede wszystkim wiedzą jak z niczego stworzyć coś wielkiego, co nazywa się własnym kontem.
Tymczasem polscy parlamentarzyści przekonują, iż pomimo światowej recesji gospodarka w kraju nad Wisłą jest iście wzorcowa i wychodzi naprzeciw jej obywatelom. Posłanka Anna Moskwa, która pełni także funkcję ministra klimatu i środowiska przekonywała w jednym z udzielonych wywiadów, iż ceny w jej lokalnym sklepie nie poszybowały do góry a Polacy nie mają czego się bać i na co narzekać. Peszek chciał, że w ślad za wypowiedzią pani poseł powędrowali dziennikarze, którzy zawitali do tegoż samego sklepu ze zdziwieniem notując słowa jego właściciela, że ceny owszem poszły do góry, bo sami hurtownicy je podnieśli a on musi z czegoś rodzinę utrzymać. Pani minister. Proponuję zająć się na poważnie klimatem i środowiskiem a gospodarkę zostawić tym, którzy się na tym znają i nie wróżą z półkowych cen jak z przysłowiowych fusów herbaty, której cena także wzrosła.
to tyle ode mnie…
Komentarze do wpisu (0)