Jeśli ktoś na świecie myślał, iż kontestator polityki rosyjskiego caratu może odejść wolno jest w błędzie. Historia pokazuje nie jeden taki przypadek, gdy przeciwnicy prezydenta Rosji wcześniej czy później musieli zapłacić za swoją niesubordynację. Taką cenę zapłacił też najnowszy bohater rosyjskiego społeczeństwa, Jewgienij Prigożyn. Nazywany “kucharzem” Putina, dorobił się majątku na interesach związanych z Kremlem. Kiedy w czerwcu wyruszył ze swoją Grupą Wagnera na Moskwę wszyscy wieścili szybki koniec wojny na Ukrainie, a co ważniejsze szybki kres samego Putina. Stało się inaczej, bo gra pozorów to domena rosyjskiej polityki. Sam Priegożyn, który na początku mógł się wydawać zwycięzcą nieudanej tyrady okazał się jej największym przegranym. I sam o tym wiedział, że wcześniej czy później dosięgnie go ręka rosyjskiej “sprawiedliwości”.
Wielką Brytanią czas jakiś temu wstrząsnęła wieść o morderstwach noworodków na jednym z oddziałów szpitala w Chester. Niby takie rzeczy się zdarzyć mogą, ale brytyjska policja zaczęła bliżej przyglądać się sprawie i łączyć ze sobą fakty. W końcu doszła do sedna i aresztowała 33-letnią pielęgniarkę, która jak się okazało z premedytacją dokonywała zbrodni. Skruszona ze spuszczoną głową wychodziła z własnego domu podczas policyjnego aresztowania. Jak się okazało było to jej wyjście ostatnie, bo sąd skazał ją na dożywotni pobyt za kratkami bez możliwości ubiegania się o przedterminowe zwolnienie. Jak się później okazało kobieta wykorzystała lukę w brytyjskim prawie odmawiając obecności w sądzie podczas odczytywania wyroku. Strach czy wyrachowanie, którym wykazała się wcześniej Lucy Letby? To schodzi na drugi plan, bo kiedy człowiek dokonuje tak makabrycznych rzeczy powinien być zmuszony literą prawa na stawienia czoła trudnej dla siebie rzeczywistości.
“Sensacją XXI wieku” jak to określiły “Wiadomości” TVP nie nazwałbym start Bogusława Wołoszańskiego w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Sensacją może być chamstwo i chęć zniszczenia ambicji człowieka, który chce spróbować w życiu czegoś nowego. Człowieka, który jeszcze paręnaście lat temu tej samej telewizji przysparzał milionową rzeszę widzów. Ktoś mógłby rzecz, że czasy i dyrekcja się zmieniły. To prawda. Ale nie zmieniła się misja publicznego nadawcy, który swoją dzisiejszą postawą schodzi na psy wydając publiczne pieniądze. I to nie jest tylko kwestia telewizji publicznej. To jest kwestia języka i zachowania całej polskiej klasy politycznej, która uważa się za wyżej postawioną od jej suwerena. A często nie dorasta jej do pięt chowając słomę głęboko w butach krzątając się po urzędniczych korytarzach.
to tyle ode mnie…
Komentarze do wpisu (0)