I niech ktoś mi powie, że się pomyliłem. A nie mówiłem, że przy pierwszej lepszej okazji świat poświęci Ukrainę? Tak też się stało z dniem 7 października tego roku, kiedy na Bliskim Wschodzie po raz kolejny rozgorzał konflikt izraelsko-palestyński. Niby zachodni przywódcy zapewniają, iż Ukrainy nie zostawią a temat konfliktu na Ukrainie nią zagościł już nawet jednego dnia w głównym wydaniu serwisu BBC, które do tej pory codziennie raczyło nas obrazkami i relacjami z linii konfliktu. Niby to wszystko się tli, niby słowa obietnic w kierunku narodu ukraińskiego rzucane są na lewo i prawo. Ale to tylko słowa, z których szybko można się wycofać. Dla krajów rozwiniętych większym i ważniejszym sojusznikiem jest Izrael, z którym przede wszystkim Stany Zjednoczone się liczą. A jak Stany, to i Wielka Brytania. A jak Wielka Brytania to i…tak ciągiem by można zależności te wymieniać. Tylko Polska (choć teraz już i ona w mniejszym stopniu, bo “jeszcze” rządzący sobą się bardziej zajmują) nadal krzyczy “Ukraina, Ukraina…Ukrainie trzeba pomóc”. Tylko te krzyki w nicość wpadają, bo świat w inną stronę już patrzy pilnując swego interesu.
Wielka Brytania w mijającym tygodniu gościła szczyt związany ze sztuczną inteligencją. Słowa premiera Zjednoczonego Królestwa, który tuż przed spotkaniem mówił, iż sztuczna inteligencja może być i zagrożeniem i zbawieniem (tego tak dokładnie nie określił, to moja parafraza) dla ludzkości pokazuje, jak świat reaguje na coś, co dawno już temu pokazywali twórcy since-fiction w swych filmach. Słowa Rishiego Sunaka wybrzmiały w chwili, gdy brytyjski rząd dał przyzwolenie na pełną inwigilację treści, której szukamy i którą czytamy w sieci. Oczywiście robić będzie to sztuczna inteligencja właśnie, która stanie się katem demokracji i wolnego słowa, które tej demokracji jest największym wyrazicielem. A my jako główny podmiot tej demokracji ze spuszczoną i zobojętnioną głową patrzymy.
Polska w politycznym rozkroku stoi. Prezydent niczym panna na wydaniu waha się z nominacją, kogo na premiera wybrać. W kuluarach mówi się, że Andrzej Duda rozpracowuje swoją macierzystą partię szukając w niej swego miejsca. Dziś nie ma w niej dużo stronników, ale apetyt na odgrywanie roli języczka u wagi mu się marzy. Zwłaszcza teraz, gdy coraz głośniej mówi się o politycznej emeryturze demiurga Zjednoczonej Prawicy, który i sił już nie ma i zdrowie jak się wydaje mu nie służy. Tymczasem coraz większe pęknięcia widać w obozie, który po tę władze ręce wyciąga. Co rusz dostrzec można niezgodności programowe, które jak się wydaje nie pozwolą na podpisanie przyszłej umowy koalicyjnej z czystym, wyborczym sumieniem. Jeśli jakimś cudem uda się przywódcom Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy umowę tę podpisać to nie wróżę szczęśliwego związku tej relacji. Za dużo różnic, które w konsekwencji przeradzać będą się w coraz donośniejsze krzyki.
to tyle ode mnie…
Komentarze do wpisu (0)