Elektroniczne pieniądze kontrolowane przez bank. Ograniczona ilość rocznych podróży w nieboskłonie czy maksymalna temperatura, którą możesz ogrzewać swój dom. Zakaz wyjazdu autem poza strefę swojego zamieszkania. A wszystko kontrolowane i nadzorowane przez sztuczną inteligencję. Brzmi jak fantasy? Dla niektórych może i tak. Ale niestety taką przyszłość przygotowują nam ci, których wybieramy jako swoich przedstawicieli do różnych instytucji światowych. To może i śpiew przyszłości. Ale śpiew nieodległy, bliski nawet. Bo przecież Chiny już wprowadzają do obiegu elektroniczne monety, które umysłem dziecka można kontrolować. Już teraz linia lotnicze Ryanair wyszczególnia ilość dwutlenku węgla jaką zużyjesz planując swój przelot (ciekawe na jakiej podstawie?). W Londynie już od lat całych płaci się za przywilej jazdy autem po centralnej jego części. Warszawa i Kraków od przyszłego roku nie będzie widziała starszych aut na ulicach centrów miast. Za rogiem planuje się limity, na jakie będzie można ustawić swoje termostaty w domu. A to wszystko przy akompaniamencie hipokryzji, którą serwują nam ci, którzy nami rządzą. Ot, choćby nieudana próba lotu statku kosmicznego Space X (własność Elona Muska), która nie musi przestrzegać standardów zanieczyszczenia środowiska, o którym w ostatnim czasie tyle pisze się na pierwszych stronach gazet. Właśnie zakończyła się niepowodzeniem próba, druga zresztą, wystrzelenia w kosmos rakiety, która miała spenetrować część przestworzy. Ale dla kogo? Po co? Na co? Dla spełnienia “widzi mi się” jednego człowieka o podboju kosmosu? Wiadomo – pieniądze rządzą światem. A kto zabroni bogatemu? Kto będzie wchodził w kolizję z najpotężniejszym biznesem na świecie? Jeśli tak zrobisz na pniu zostaniesz dla świata stracony. I nikt nie zapłacze, nikt pamiętać nie będzie…A oni tylko mówią co dobre a co nie dla świata. Wybrańcy narodów też krzty godności zostawili w domowej pościeli. Planują, nakazują, zakazują sami do tych reguł się nie stosując. Jeśli taka to demokracja to ja wychodzę, wypisuje się z klubu demokracji, gdzie wolność nadpisywana jest obostrzeniami. Nie miałbym nic przeciwko temu. Pod jednym wszak warunkiem. Że żyć podług nich mieliby wszyscy. A nie tylko obywatele umieszczeni na czarnej liście, tacy “do odstrzału” z jakiegokolwiek powodu (tak jak obywatele w podeszłym już wieku na straty spisani przez przez Borisa Johnsona podczas covidowej pandemii).
A my patrzymy na to. I temu się wcale nie dziwimy. Nie protestujemy przeciw ujmowaniu naszej godności (o której też tyle się mówi bijąc niesmaczną czasem pianę). Chodzimy jak wielkie stado baranów nie zważając na to, że łąka, na której się pasiemy robi się coraz mniejsza zaciskana wokół drutem kolczastym.
to tyle ode mnie…
Komentarze do wpisu (0)