Dzisiejszy człowiek walczy o coś, co nasi przodkowie mieli w głębokim poważaniu. I robi to na prędce, robi to w obliczu zagrożenia, które czyha tuż za rogiem. Walka o czyste powietrze trwa. Świat stara się cofnąć to, czego cofnąć już nie można. W minionym tygodniu odbył się pierwszy długodystansowy lot przez Atlantyk z udziałem ekologicznego paliwa. W Dubaju odbywa się kolejny szczyt klimatyczny na którym gadające głowy czysto teoretycznie zastanawiają się co zrobić, by spowolnić katastrofę, która wisi nad ludzkim i nie tylko gatunkiem. Walka to z wiatrakami, bo bez wsparcia największych trucicieli (Chiny, Indie, Rosja) trud to daremny. Poza tym same państwa uczestniczące już w 28 edycji tego zjazdu same nie kwapią się do podejmowania działań ustalonych na sali plenarnej po przyjeździe ich przedstawicieli do domu. A tu potrzeba pomoc nas wszystkich. Więc zamiast wchodząc do pałaców po czerwonych dywanach warto wydać miliardy na kampanię społeczne, które w końcu przemówią do naszej wyobraźni a które uświadomią nam potrzebę nie tylko chwili, ale całej wieczności. A brak środków w budżecie wspomagać karami dla tych, którzy w sposób jawny i beztroski krzywdzić będą naszą Matkę Ziemię.
Wielka Brytania staję się maluczka. Dołki pod niegdysiejsze imperium kopie Grecja, która domaga się zwrotu zagrabionych wieki temu dzieł tworzonych rękami ich starożytnych przodków. Nic to nadzwyczajnego, by walczyć o swoje. Dziwi postawa brytyjskiego rządu, który żąda zarzucenia tematu zwrotu dzieł antycznych, które oglądać można w londyńskim British Museum. Tymczasem premier (Wielkiej) Brytanii podejmuje decyzję o odwołaniu spotkania z jego greckim odpowiednikiem bojąc się konfrontacji. Przyznaję tu w stu procentach rację premierowi Kyriakosowi Mitsotakisowi, który porównał obecną sytuację do obrazu Monalizy, który podzielony na pół można by oglądać częściowo w Atenach a częściowo w Grecji. Miarą potęgi w czasach już zaprzeszłych były podboje. W czasach nam obecnych zaś odwaga przyznania się do czynów, które popełniane były za poprzedników w imię swojego próżniactwa.
W Polsce jak boomerang wraca sprawa Bolka, donosiciela. Warszawska Prokuratora Okręgowa złożyła do tamtejszego sądu akt oskarżenia przeciwko Lechowi Wałęsie, że ten w roku 2016 skłamał mówiąc, iż na 56 dokumentach z przeszłości, które Mu pokazano nie widnieje Jego podpis. Dzisiejsza technologia i metodologia badań ponad wszelką wątpliwość pomóc może grafologom, którzy potwierdzają bądź zaprzeczają autentyczności machnięcia czyjejś ręki na zwitku nawet papieru. Przykre to, iż Człowiek-Legenda, którego nazwisko nawet z błędem każdy wypowiada mówiąc o Polsce ciągany jest po sądach. Ale jeszcze to bardziej przykre, iż ten sam Człowiek-Legenda, który nie jedno w życiu przeszedł nie potrafi uciąć tematu przy tyłku i przyznać, iż dla dobra Polski i Polaków to zrobił. A swoją liczną przecież rodzinę także musiał z czegoś wykarmić. Bo nie jest tajemnicą, iż sama Prezydentowa w wydanych lat parę temu wspomnieniach nadziwić się nie mogła kopertom przynoszonym do domu przez swojego męża. Panie Prezydencie. Nie chcem, ale muszem przyznać, iż to, że brak teraz Panu odwagi cywilnej zmienia nieco mój do Pana punkt widzenia.
to tyle ode mnie…
Komentarze do wpisu (0)