Świat stoi na ukraińskim rozdrożu. Z jednej strony Unia Europejska rozpoczyna oficjalną drogę przystąpienia naszego sąsiada do europejskich struktur, z drugiej wstrzymuje pomoc finansową dla kolejnych działań obronnych walczącego narodu. Co prawda zrobiono to tylko i wyłącznie dzięki ręce Węgier, które wyraziły swoje liberum veto, ale de facto strumień euro został wstrzymany. Jeśli dołożyć do tego brak zgody amerykańskiego Kongresu, który kilka dni wcześniej głosami Republikanów uczynił podobnie okazuje się, iż świat odwraca się od wojny, która nie skończy się szybko i tylko na Ukrainie. O tym w niedawnym wywiadzie dla BBC mówiła Ołena Zełeńska twierdząc, iż brak pomocy ze strony Zachodu to śmierć dla Ukrainy i śmierć także dla Zachodu. Rosjanie mają imperialne zapędy i obecny wszechwładca Rusi, który miewa się świetnie, a który w przyszłym roku po raz kolejny stanie w prezydenckie szranki konfabuluje ze swymi przyjaciółmi nad planem dalszych poczynań na europejskim polu.
Rząd Wielkiej Brytanii wygrał potyczkę przepychając swój deal imigracyjny podpisany z Rwandą. Ale do końca wojny daleko, bo umowa procedowana będzie w brytyjskim parlamencie z początkiem przyszłego roku, gdzie może utknąć, bo prawa strona Konserwatystów już zapowiedziała, iż zasady tam zawarte nie idą zbyt daleko. Czyżby Rwanda miała stać się wiezieniem Alkatras, gdzie raz odesłani tam imigranci zostaną już na zawsze bez możliwości ubiegania się o azyl?
W Polsce dokonała się długo przez wielu oczekiwana zmiana rządowej warty. Dla niektórych ważniejsza nawet od tej z roku 1989. Dwa miesiące czekania i rząd Donalda Tuska stał się faktem. Sukces to nie tylko obecnej parlamentarnej większości, ale przede wszystkim samego premiera, który po długich europejskich wojażach powrócił na lokalne podwórko, by stoczyć pojedynek w ręcz z odwiecznym politycznym adwersarzem. Ten, tracąc animusz liżąc rany schodzi pokonany z politycznego piedestału. A przecież jak mawiał już klasyk nie po tym jak zaczyna poznajemy mężczyznę lecz po tym, jak kończy.
to tyle ode mnie…
Komentarze do wpisu (0)