Na świecie okazuje się, iż korupcja szaleje niczym pandemia coronawirusa.
Tym razem dopadła szczyty Parlamentu Unii Europejskiej, gdzie jego wiceprzewodnicząca Eva Kaili (grecka eurodeputowana) posądzona została o przyjmowanie łapówek z rąk katarskich przedstawicieli władzy za “kupowanie” wpływów.
Śledztwo w tej sprawie trwa a jego efektem są kolejne podejrzenia o ten proceder osób piastujących wpływowe stanowiska w Unii Europejskiej. Mówi się o zamknięciu kilku biur euro-poselskich I dalszych poszukiwaniach źródła jak to określają sami europarlamentarzyści “największego skandalu” w unijnych dziejach.
Szczerze trudno się temu przyglądać ze spokojem, gdyż to my sami wybieramy przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego i jak się do tej pory wielu wydawało z grona najlepiej przygotowanych do tej roli osób. Ale najlepszy nie zawsze takim się okazuje a uczciwość nie jest domeną wszystkich. Każdy ma swoje grzeszki.
Po ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego 3 lata temu i rezygnacji z funkcji Kanclerza Niemiec Angeli Merkel europejski głos jedności i siła sprawcza ginie w otchłani niemocy i coraz wyraźniejszych nieporozumień regionalnych, które dominują na europejskich salonach.
Wielka Brytania strajkami stoi. Nie mogący “dogadać się” z rządem kolejarze i pielęgniarki a także paramedycy z pogotowia medycznego sprzeciwili się swojej doli i zdecydowali wyjść na barykady.
Brytyjski rząd ustami jego Premiera twierdzi, że warunki płacowe nie są możliwe do spełnienia a domowy budżet wszyscy strajkujący mogą wspomóc dopłatami do energii. To jednak nie przekonuje protestujących, którzy zdecydowali się walczyć o swoje. I wydaje się, że dopóki, dopóty nie spełnione zostaną ich warunki płacowo-pracowe scenerie strajkowe będą coraz częstsze. Jak się wydaje nad wszystkim góruje pytanie “Jak żyć Panie Premierze?”
W Polsce ważą się losy pieniędzy z unijnego Funduszu Odbudowy. Sprawa to już nie świeża, a ciągnąca się miesiącami. Ale teraz, gdy przedstawiciele unijni wstrzymali fundusze pomocowe dla Węgier (ponad 6 miliardów euro) miny polskich decydentów na ministerialnych stołkach coraz mniej są pewne wcześniejszych deklaracji o unijnej niemożności takich poczynań. Wydaje się, iż europejskim decydentom nie starcza już cierpliwości, by bawić się z wewnętrznymi outsiderami w przysłowiowego “kotka i myszkę”.
Warunki przyznania ponad 23 miliardów europejskiej waluty (plus dodatkowe 34 miliardy euro w postaci nisko oprocentowanych pożyczek) polskiemu rządowi, a w rzeczywistości polskiemu społeczeństwu znane są nie od dziś. Ten (rząd) zdecydował się jednak na wewnętrzne, partyjne rozgrywki, oraz konflikt z prezydentem.
Populistyczna, przedwyborcza gra ma krótkie nogi. W dobie niezależnych mediów nie da się na dłuższą metę utrzymać w tajemnicy stanu państwowej kasy. Chory stan polskiej sytuacji finansowej czeka konkretne, ostre i bolesne działanie. Jak zawsze odczujemy je wszyscy na własnej skórze i w stanie swego portfela. W takiej sytuacji Polski nie stać na grymaszenie i odwracanie się plecami do sposobności. Darowanemu koniowi podobno w zęby się nie patrzy, a suweren już szykuje długopisy na przyszłoroczne wybory parlamentarne.
to tyle ode mnie…
Komentarze do wpisu (0)